Stań się swoim najlepszym dorosłym -sam dla Siebie.
______________
O koncepcji Wewnętrznego Dziecka, myślę, nie trzeba tu pisać
– jeśli znajdujesz się w tym miejscu zakładam, że jesteś osobą świadomą i pracującą ze sobą.
Poszukiwanie szczęścia, spokojnego, pełnego radości życia to priorytet wielu z Nas.
Rozsupłujemy węzełki przeszłości i układamy na nową naszą rzeczywistość tak, żeby odpowiadała naszemu wewnętrznemu obrazowi.
A co jeśli wikłamy się wciąż w zależności, w relacje pełne układów i zawiłości?
Sabotujemy sami Siebie i jakby na złość sobie – wciąż pakujemy się w kłopoty?
Być może to właśnie wewnętrzny obraz idealnego życia. Pełnego adrenaliny i przypominającego roller-coaster.
Raz w górę, później w dół.
Zachęcam Cię dzisiaj, do przyglądnięcia się Twojemu życiu z dystansu.
Jakby się oglądało go w kinie.
Ile było w nich stop-klatek, kiedy zostałaś/zostałeś źle potraktowany?
Ile sytuacji przerażających?
Ile traum?
Przyglądnij się zwłaszcza swojemu dzieciństwu.
Ile nadużyć, czy niewłaściwego traktowania przez dorosłych doświadczyłaś/doświadczyłeś?
Chcę pominąć w tym materiale ocenę, tym zajmiemy się przy okazji tematu wybaczania.
Nawet wspomnienie samotnego leżenia w łóżeczku w ciemnym pokoju i płaczu, wołania kogoś dorosłego – jest na tyle traumatyczne,że wymaga zaglądnięcia tam.
Często tego nie robimy.
Nawet teraz, jako dorośli – boimy się.
Ale czy boi się dorosły, czy to dziecko w Nas?
Jeśli masz trudność w samodzielnym działaniu w materii dbania o wewnętrzne dziecko – warto udać się po pomoc.
Jest wiele metod i sposobów na to, aby uzdrawiać skutecznie sytuacje z przeszłości, choćby hipnoterapia, która już dawno zyskała naukowe potwierdzenie w tej materii.
Uzdrawianie trudnych sytuacji z przeszłości, odnajdywanie i ukochiwanie siebie, nazywam zbieraniem odrobinek swojego stłuczonego niegdyś serca.
Tak było w moim przypadku – taki obraz pojawił się przed moimi oczami, kiedy odnalazłam moje skrzywdzone dziecko, moją dawną wersję siebie.
Takich wewnętrznych dzieci mamy wiele, to zależy od tego ile trudnych sytuacji, traum mamy w bagażu doświadczeń.
Każde z nich wymaga cierpliwości, uwagi, pochylenia się nad nim, wysłuchania go. Przeproszenia, wzięcia w ramiona i zaproszenia takiego ukojonego już i spokojnego – do swojego serca.
Skuteczne, choć pracochłonne i wymagające uwagi działanie z wewnętrznym dzieckiem, daje fenomenalne rezultaty.
Życie jako osoba dorosła, staje się pełne odpowiedzialności za owo życie,
zmieniają się na lepsze relacje z innymi ludźmi,
wzrasta poczucie spokoju i pewności siebie.
Dlatego na prawdę warto to robić.
Czy można samodzielnie
Oczywiście,że można i zachęcam do tego z całego serca. Byłoby najwspanialej wyrobić w sobie nawyk takiego wypełniania miłością, uwagą, troską swoich deficytów z dzieciństwa.
Wtedy, jak również często mówię – staniesz się swoim najlepszym dorosłym. Zaopiekujesz się sam sobą i pokochasz sam siebie.
O to według mnie chodzi w każdego rodzaju terapii rozwojowej – od początku do końca chodzi o ciebie.
I to Ty sam/Ty sama możesz uzdrowić, pokochać, przyjąć do serca siebie
– nikt inny, zrobić tego za ciebie, nie może.
Czasami słyszę tu i ówdzie, określenia, że troska o to wewnętrzne dziecko to pójście na lody, infantylne zachowanie, czy dziecięce zabawy typu plac zabaw…
Być może to pomaga w jakiś sposób zadbać o dziecięcą radość, o iskrę dziecka, która przecież jest w każdym z Nas.
Czy może to być skuteczną metodą działania z wewnętrznym dzieckiem w kontekście tego, co napisałam powyżej? Nie wiem.
Wiem za to jedno- cokolwiek robione jedynie z pozycji umysłu, bez czucia, bez przepuszczenia emocji przez ciało – słowem bez odczucia tego, czego czuć nie mogliśmy lub nie chcieliśmy jako dzieci w przeszłości – nie uda się.
Jako dorośli możemy już przeżyć te emocje, unieść to, co kiedyś było zbyt ciężkie dla dziecka. Mamy już wykształcone mechanizmy obronne, umiejętności radzenia sobie – dziecko w takiej sytuacji było bezbronne.
Zamroziło się, aby nie czuć lub uciekło aby nie czuć, tego, co na tamten czas prawdziwie mogłoby je unicestwić.
Teraz można zaopiekować się tym samotnym, nieraz skrzywdzonym czy cierpiącym dzieckiem – wersją Nas z przeszłości.
Wziąć odpowiedzialność za siebie samego, jakby podnieść ten skrawek siebie i dać mu to czego potrzebował na tamten moment: uwagi, troski i ogromu miłości. Tym samym uzdrawiając siebie z wtedy, dopełniamy siebie z teraz.
Scalamy miłością to, co niegdyś rozkruszone.
Miłości Wam życzę
– takiej właśnie, scalającej
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.