Wzburzony Ocean w czasie sztormu.
Wiatr targa falami wody, a te uderzają z wielką mocą w skalisty brzeg.
Raz po raz.
Błyskawice rozdzierają niebo, a pioruny biją w wodę.
Raz po raz.
Ile to już trwa,ta burza? Rok? Dwa? Tysiąc lat?
Fale miotają Tobą, a słona woda wdziera się do gardła.
Nawałnica, za nic ma, Twoją potrzebę nabrania oddechu.
Ona trwa i ogarnia Wszechświat.
Z całych sił starasz się przetrwać.
Moc,
która trzyma Cię przy życiu i raz po raz zmusza Cię do nabrania powietrza do płuc
oraz rozpaczliwego utrzymywania się na powierzchni, jest równie oszalała, co siła huraganowego wiatru.
Masz już dość tej nierównej walki.
Przestajesz więc próbować.
Nie pływasz już wcale. Nie oddychasz.
Fala przykrywa Cię po raz kolejny i…
Koniec.
Tak to postanowiłaś zrobić.
Poddajesz się. Ciało bezwładnie opada pod wodę.
Fale nawet tam szamoczą Tobą jak chcą- Ty jednak już nie walczysz. Masz dość.
Im głębiej tym ciszej.
Głuchną odgłosy burzy.
„Dobrze, więc to już koniec. Ok. Jestem gotowa. Tego właśnie chcę.”-myślisz.
Jednak głupi instynkt samozachowawczy uruchamia pokłady energii, nie wiadomo skąd i rozpaczliwie wymachuje Twoimi kończynami.
Aby do powierzchni, oby tylko żyć!
I zmuszona zostajesz do dalszej walki.
Znów ból ciała rozrywanego rozpędzoną i ciężką jak beton wodą.
Fale nawałnicy biją bezlitośnie.
Raz po raz.
I znów brakuje tchu i znów dławisz się słoną wodą Oceanu.
Kolejny raz.
Ile tym razem to potrwa nim opadniesz z sił? Rok? Dwa? Dekadę?!
Mozolna walka o przetrwanie, a życie, o egzystencję.
A Ty już, przecież, podjęłaś decyzję!
Już wystarczy. Już nie chcesz. Nie bawisz się już w taką niesprawiedliwą grę.
Sama przeciwko żywiołowi. Jak to zakończyć?
Nawet kiedy myślisz,że już nie masz sił, kiedy z nadzieją patrzysz w czeluścia Oceanu, coś w Tobie – coś wbrew Tobie- wynosi Cię na powierzchnię.
Walczyć dalej.
Mozolnie i bez najmniejszego sensu.
Instynkt.
Bezlitosny i głupi. Nie słucha Twojego głosu.
To On każe wbiegać do płonącego budynku, na ruchliwą autostradę aby się ratować.
Nie zważa na koszta. Na ból i niebezpieczeństwo.
Każe wypływać na powierzchnię.
Instynkt powinien być mądry, wybierać to, co rozsądniejsze. To co lepsze w tym momencie. Nie wybierać niebezpieczeństwa, ewentualności bólu czy utraty zdrowia!
Co z tego,że ocalisz życie, skoro nie jest ono dla Ciebie satysfakcjonujące?
Męczy Cię i dręczy.
W imię czego?! W imię czego coś ratuje Cię wbrew Twojej woli?!
W imię czego naraża na ból i cierpienie?!
„Wykorzystam mój głupi instynkt! Skoro daje mi, nie wiadomo skąd, wolę walki,
będę z niej czerpać,ale na moich warunkach.”
– ta myśl nie zdążyła wybrzmieć, a już przerodziła się w działanie.
Z zapalczywością, z radością, z zapałem i energią nurkujesz i płyniesz w głąb.
Burza cichnie gdzieś za Tobą. Ręce i nogi współpracują dla osiągnięcia Twojego celu,
jakby nie znając go i prowadzą Cię coraz głębiej.
Robi się ciepło. Cieplej. Niedostatek tlenu sprowadza piękne wizje.
Jasne kolory, piękne melodie. Strach znika. Spokój.
Wreszcie nic nie boli.
Wreszcie nie trzeba walczyć.
Już.
Bezpiecznie. Cicho. Pięknie.
Ciało cichnie, a mięśnie nie pracują.
Opadasz bezwładnie coraz głębiej.
Włosy delikatnie falują w czasie opadania.
Odpoczynek. W końcu. Już można. Nikt Cię nie ocenia. To była Twoja decyzja.
Coś silnie wzdryga Twoim ciałem. Jakiś nagły impuls szarpie nim raz po raz.
Instynkt. Karze zawrócić. Ku powierzchni. Ku górze.
Ale przecież go przechytrzyłaś. Jesteś już zbyt głęboko.
Nie uda mu się znów pogrążyć Cię w beznadziei.
Zwyciężyłaś. Wygrałaś z losem walkę o Siebie.
Masz pełną kontrolę nad swoim życiem. Nad jego końcem.
Decyzja – działanie.
Na powierzchni nie działało coś wciąż przeszkadzało. Tutaj to działa.
Z sekundy na sekundę tracisz poczucie rzeczywistości.
Płynęłaś i opadałaś w głębie, później instynkt, chyba, kazał Ci wynurzać się ku górze…
Nadal opadasz – wznosząc się.
Góra? Dół?
To nie ma znaczenia. Przestajesz analizować i delektujesz się ostatnią chwilą swojego jestestwa.
Coraz cieplej. Coraz jaśniej. Coraz lepiej.
Tak jak chciałaś. Tak jak być powinno.
****************************************************************************
Otwierasz oczy i razi Cię słonce.
Oprócz ciepła na Twarzy i jasności nie dostrzegasz nic. „Rajskie uczucie” – myślisz.
„Zaraz! Raj?! Ale przecież ostatnia decyzja…” – myśli kłębią się w głowie.
Pod stopami czujesz dno. Piasek. Jednak wciąż w wodzie. Wciąż jesteś w wodzie.
Oczy szczypią od słonej wody.
Błękit.
Jasno.
Oślepia.
Stajesz na dnie. Woda sięga zalewie do ramion.
Oczy przejrzały. To plaża i wyspa.
Stawiasz krok. Ciężko…-tak dawno nie chodziłaś. Niepewnie stawiasz stopy na dnie i wychodzisz z wody na plażę. Ale tutaj pachnie!
Wciągasz powietrze do płuc i zapach bryzy, piasku, roślinności mieszają się,
aż kręci ci się w głowie. Jakbyś oddychała pierwszy raz od dawna.
Czym tutaj pachnie? Życiem!
Rajska wyspa z obfitością owoców na drzewach i mnóstwem zwierząt!
Na piasku obok Ciebie przysiada jaszczurka z niebieskim ogonem – mała, zwinna i pełna życia. W wodzie połyskują łuski maleńkich rybek. A woda taka krystaliczna.
Łzy cisną się do oczy takie to piękne..
„Jak to? Ja żyję? Czuję?! Ale przecież ja umarłam.”
Umarłaś,żeby żyć. W umieraniu najgorszy jest strach.
Ale bez strachu nie byłoby odwagi.
Niektórzy umierają całe życie i nie żyją nigdy.
Ty zanurzyłaś się w głębię, żeby się narodzić i zacząć żyć.
Skończyłaś z cierpieniem i wybrałaś radość.
Raduj się!
Witaj w raju!
W raju na ziemi!