Mam wrażenie, że w świecie rozwoju osobistego czy tzw. “duchowości” panuje moda.
I tak jak na wybiegach, tak samo tutaj, mamy do czynienia z sezonami.
W poprzednich sezonach rozpoczęła się moda na morsowanie, hartowanie organizmu powiązane z oddychanie w odpowiedni sposób.
Filmiki z sesjami oddechowymi Wima Hofa miały wiele milionów wyświetleń, a wiele osób ślepo podążało za powstałą właśnie modą.
Nie jestem w tej dziedzinie expertem, więc oprę się na znanych mi specjalistach, trenerach oddechu:
wszyscy mówią zgodnie “to nie jest metoda dla każdego” – zwłaszcza,że wiele osób stosowało te praktyki oddechowe w kontekście powrotu do sprawności np. po zapaleniu płuc…
Odnośnie morsowania: w połączeniu z przygotowaniem ciała, dietą i podejściem – wspaniała sprawa. Choć nigdy nie próbowałam, wyniki badań osób mi znajomych przed i po rozpoczęciu morsowania mówią same za siebie.
Jednak po raz kolejny: z rozsądkiem
O szkodliwości bezmyślnego podążania za modą, świadczą statystyki GOPR i fakt, że w 2021 roku jego dolnośląska sekcja rozpoczęła akcje społeczną #góryBEZbrawury, informującą, że tzw. suche morsowanie,
czyli popylanie zimą w góry, w krótkich spodenkach czy stroju kąpielowym to bardzo niebezpieczna opcja.
Obecnie modna jest łacińska nazwa: Amanita Muscaria, czyli muchomor czerwony.
Grzyb klasyfikowany, jako trujący, zawierający substancje takie jak muscymol czy kwas ibotenowy stanowiący poważne niebezpieczeństwo dla organizmu człowieka.
I tak, wiem, mikrodawkowanie ususzonego i poddanego różnym zabiegom kapelusza tego grzyba, jest wspomagające.
Tak, wiem, że nasze prababcie leczyły muchomorem choroby na tamten czas śmiertelne (typu zapalenie płuc chociażby)
-nie mniej jednak czytam fora internetowe i wpisy w grupach zrzeszających osoby zainteresowane tym tematem i mam podobnie jak GOPR w suchym morsowaniem
#dajBorzeWiedzyOmuchomorze
– jak ktoś chcę tę nazwę, można brać
Bór/Las niestety wiedzy nam nie da, więc warto zdobyć ją samodzielnie i nie tylko w oparciu o czyjś wpis na fejsbuku.
Czy wiecie,jak wpływają grzyby na wątrobę
Inaczej, jak trudno wątrobie przerobić związki zawarte w grzybach? Nawet normalnych, jadalnych typu borowik, czy rydz.
Jeśli nie masz nadszarpniętą wątrobę,
bo jesz śmieciowe jedzenie, nie oczyszczasz jej i nie wspomagasz – muchomor czerwony, może i nie zabije cię bezpośrednio, ale może uszkodzić wątrobę bezpowrotnie.
Jeśli nie masz woreczka żółciowego, albo masz w nim złogi, kamienie, piasek itp. amanita muscaria to dla ciebie trucizna, nawet najlepiej przygotowany
Jeśli szukasz halucynogennych ekscesów
i postanawiasz zjeść pół kapelusza muchomora to powiem ci co może cię spotkać. Albo nie, przeczytaj sobie oryginalny wpis osoby, która tak właśnie zrobiła (screen w komentarzu).
Jeśli postanowisz, dla wzmocnienia efektu połączyć Amanita Muscaria z alkoholem w sensie spirytusem – pozostań przy nacieraniu stawów, na to faktycznie pomaga.
Napicie się tego spowodować może fusowate, gorzkie, uporczywe wymioty, szybkie odwodnienie i biegunkę taką,że jak raz to przeżyjesz – w życiu więcej nie spojrzysz na czerwonego grzybka w białe kropki.
Słyszałam o kobiecie, która chciała pocierać świeżym grzybem gradówkę na oku córki, żeby “przyśpieszyć leczenie” – mam nadzieję,że zdążyła doczytać komentarz sugerujący,żeby potarła w ten sposób wpierw swoje oko nim zrobi to córce…
Przetarcie oka nawet ręką, która wcześniej dotykała muchomora, powoduje takie pieczenie,że porównywalne jest to do doświadczenia gazu pieprzowego na oku.
To działa na wszystkie śluzówki…
-jakby komuś wpadło do głowy,żeby się ponacierać tu i tam celem przeżycia Duchowego i Metafizycznego orgazmu na przykład.
Fantazja ludzka nie zna granic
wierzcie mi – pracowałam w szpitalu
i nie jedno widziałam.
Dlatego:
samopoznanie – wspaniale,
droga do prawdziwego Ja – jeszcze lepiej,
ale moda na taką czy inną drogę do tego poznania – to już absolutnie nie jest rozsądne.
Każdemu co innego będzie pasowało, być może ktoś potrzebuje doświadczyć odwiedzin na oddziale Toksykologii jako pacjent i płukania żołądka (wiadro wody, lejek, rura…) żeby zobaczyć co mu odpowiada, a co nie
Jednak jeśli ktoś czytając ten tekst, na moment zawaha się i nim spróbuje czegoś, tylko dlatego,że na to obecnie jest moda
– zastanowi się i zgłębi temat
był sens pisać to dla tej osoby
Mam nadzieję,że dotrze to tam, gdzie jest taka potrzeba i że zapanuje kiedyś moda na zupełnie wewnętrzne, naturalne doznania metafizyczne.
Bez psychodelików, wpływu bezdechów, grzybów, napojów z roślin itp.
Samą medytacją, działaniem na podświadomość, zdrową dietą, uziemianiem się -można zdziałać cuda w tym życiu.
Jedno jest pewne
-tęskniąc za Sobą,
jesteśmy w stanie posunąć się bardzo daleko.
Oby nie za daleko.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.