Cóż, no ogólnie wiadomo, że przecież rodzisz się z tym i po prostu masz w sobie światło, jak serce w ciele – bez tego się nie istnieje na planie energii…
Co Ty pieprzysz?! – masz ochotę zapytać… No bo to straszny bełkot.
Znaczy, sama prawda, żeby nie było, ale jak przyjąć to za pewnik, kiedy nie chce Ci się iść pod prysznic, kiedy nie wywietrzone i trącące myszką (i to zdechłą) mieszkanie nie robi na Tobie wrażenia?! Kiedy najprostsza czynność urasta do rangi mega wyzwania, nie przypominasz latarni… zupełnie. “Weź się w garść” i “ogarnij się” od Twoich znajomych, tylko pogarszają sprawę, prawda?
Znajdź kogoś, kto po prostu z Tobą pobędzie – w ciszy, albo w płaczu, albo w krzyku. Blisko.
Prawdziwy przyjaciel pozbiera każdy wyschnięty i pozbawiony emocji kawałek Ciebie. Zasuszone nadzieje i suche już z braku łez noce pozbieracie razem na kupkę. A kiedy będziesz gotowa… Wystarczy iskra. Żeby na nowo zapłonąć. Nadzieją, miłością, życiem.
Mocna i pewna Siebie, odpicujesz fasadę i staniesz się latarnią. Skąd wiem? Byłam kupką chrustu. Byłam pożarem. Spalałam się nie raz.
Byłam tam, gdzie jesteś teraz Ty i wiem co czujesz. Karola